piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 6. To jak gra w szachy, ale stawką jest twoje życie.

Wzięłam szybki prysznic i wyszykowałam się, ubierając czarną, asymetryczną spódniczkę, niebieski sweterek z rękawem trzy czwarte, czarne martensy i dodatki. Gdy wyszłam ze swojej sypialni i udałam się na dół, Justin siedział na kanapie przyglądając się migoczącym obrazom w telewizorze. Wyglądał na zmartwionego. Pocierał dłonią swoją brodę i co jakiś czas wzdychał głośno. Podeszłam bliżej i usiadłam obok, wbijając w niego swój wzrok.
- Chcę tam pojechać – oznajmiłam spokojnie, czekając na jego decyzję. W zasadzie, nieważne jak ona będzie brzmiała, i tak pojadę do Michelle i Harry’ego, by upewnić się na własne oczy, że wszystko jest okej. Czy to głupi pomysł? To bez znaczenia. Czułam potrzebę zobaczenia ich.
- Nie ma mowy – odparł równie spokojnym tonem i nawet na moment nie spuścił wzroku z ekranu TV. Zauważyłam jednak, że moje słowa go… uraziły. Zacisnął mocno zęby i delikatne żyłki na jego szyi zadrżały niespokojnie. Jego dłonie uformowały się w pięści. Mój pomysł nawet nie tyle, że mu się nie spodobał, co po prostu go zdenerwował. – Jesteś chyba niepoważna.
- Dlaczego? Justin, to moi przyjaciele i chcę się upewnić, że nic im nie jest.
- Możesz do nich zadzwonić – prychnęłam pod nosem, lecz ze względu na to, że w domu było niemalże pusto, wydawało mi się to najgłośniejszym i najbardziej niekulturalnym prychnięciem na świecie.
- Myślisz, że powiedzą mi prawdę czy będą chcieli pokazać wszystko w jak najlepszych barwach?
Nie odpowiedział i jedynie przymknął powieki na kilkadziesiąt sekund. Wokół nas panowała idealna cisza, ale żadne z nas nie odważyło się jej zaburzyć. W końcu otworzył oczy i wbił we mnie swój zgniewany wzrok. Wiedział, że mam rację – nie dowiem się niczego konkretnego i zgodnego z prawdą przez telefon. Nie chciał mi jednak pozwolić tam jechać, gdyż sądził, że wciąż istnieje duże prawdopodobieństwo, że oni tylko na to czekają. Być może zmusili informatora Justina do przekazania mu informacji o ich interwencji i teraz czekają, aż ja pociągnięta potrzebą serca, pojawię się tam, na wyciągnięcie ręki dla osób, które mnie…szukają. I które prawdopodobnie zabiły mojego ojca.
- Proszę cię Justin… Chcę ich tylko zobaczyć – mruknęłam cicho, a on stanowczo zaprzeczył gestem głowy. Byłam przegrana w tej walce, z góry skazana na porażkę. Westchnęłam głośno i wstałam z kanapy, wracając do swojego pokoju. Położyłam się skulona na łóżku i pozwoliłam zanieść się głośnym płaczem. Potrzebowałam kolejnego ataku histerii związanego z tym, co mnie napotkało w ostatnich dniach. Z tym, że mój ojciec, którego nienawidziłam, nie żyje. Z tym, że nie mam domu, nie mam rodziny i jestem zdana na łaskę obcego chłopaka, który z niewiadomych powodów zajmuje się mną, jakbym była kimś cholernie ważnym. A nie jestem. Aktualnie, jestem marnym cieniem człowieka. Pomyślałam o tym, że mój ojciec potrzebuje pogrzebu. Muszę w jakiś sposób pozwolić na to, by jego dusza odeszła w porządny sposób. Łzy płynęły po mojej twarzy potokiem i głośno zanosiłam się, brzmiąc i wyglądając jak mała dziewczynka. Przecież wciąż nią byłam. Miałam dopiero siedemnaście lat i stałam się sierotą. Czy opieka społeczna nie zainteresuje się mną i nie zabiorą mnie do sierocińca? To całkiem możliwe. Gdy kolejna, ostatnia fala rozpaczy ustała, podniosłam się z łóżka i w lusterku poprawiłam makijaż, nakładając na napuchnięte, rumiane policzki warstwę matującego pudru. Rozczesałam włosy i włożyłam na głowę czarny kapelusz z dużym rondem, który idealnie chronił moją twarz przed słońcem i pozwalał mi na koszmarny wygląd. Zeszłam bezszelestnie na dół i wyszłam tylnym wyjściem. Gdy znalazłam się na podwórzu zdecydowałam się na szybki bieg, by oddalić się jak najdalej od domu Justina. Gdy tylko dowie się, że nie ma mnie w środku będzie wściekły i zacznie mnie szukać. Nie miałam wiele czasu. Przebierałam nogami jak szalona, choć ciężkie buty i spódnica utrudniały mi ten bieg. Dotarłam na przystanek autobusowy i zauważyłam nadjeżdżający autobus w kierunku mojego domu. Bez namysłu wpadłam do środka. W tym momencie Justin stał na drugim końcu ulicy i, niestety, zauważył mnie wsiadającą do pojazdu. Nieważne. Jechaliśmy dość szybko i po trzech minutach byliśmy na przystanku naprzeciw gruzowiska, które kiedyś było moim domem. Cały teren był ogrodzony, ale żółta taśma nie przeszkodziła mi dostać się na rozwalone resztki naszego salonu. Z moich oczu popłynęły łzy, gdy dłonią dotykałam porozrywanych części mebli. Nie ma sensu szukać czegokolwiek, co przetrwało. Zmyłam się z tego terenu, zanim ktokolwiek zauważył, że się na nim pojawiłam. Szybkim biegiem udałam się wprost do domu państwa Styles i nie pukając, wpadłam przez boczne wejście do pokoju Michelle. Harry siedział na łóżku, zajęty czymś na laptopie, lecz gdy ujrzał mnie w progu, natychmiast odłożył sprzęt na podłogę i wstał, biorąc mnie w ramiona.
- Maddie… - mruknął wprost do mojego ucha i zrzucił mój kapelusz, kładąc obie dłonie na moich policzkach. Był cały. Żadnych uszczerbków na zdrowiu, ten sam chłopak, który jeszcze niedawno palił ze mną papierosa.
- Tak się bałam – szepnęłam i bez namysłu wpiłam się w jego słodkie usta, które smakowały tak dobrze. Nasz pocałunek trwał kilka minut i nim się spostrzegłam wylądowaliśmy na łóżku Michelle, pochłonięci erotyczną zabawą naszych języków.
- Też się bałem, Maddie. Bałem się, że straciłem cię na zawsze.
Poczułam, jak motylki w moim brzuchu szaleją i całe moje ciało ma ochotę rzucić się na tego seksownego szatyna o błyszczących, zielonych oczach. Podciągnęłam powoli jego t-shirt, który z łatwością wylądował na podłodze. Harry uśmiechnął się i objął mnie ramieniem, pozwalając mi wtulić się w jego nagą klatkę piersiową. Jego dłoń przejechała wzdłuż mojego uda i zatrzymała się na biodrze pod moją spódniczką. Nie wiem, czy byłam gotowa na zrobienie tego z nim, na kolejny krok w naszej znajomości, tak ważny dla mnie. Na pewno nie byłabym jego pierwszą i nie byłoby to dla niego żadnym problemem, by mnie po prostu zaliczyć, ale… dla mnie to było coś innego. Coś znaczącego.. Nie zdążyłam tego jednak przemyśleć, gdyż nagle drzwi otworzyły się i w progu stanął wysoki, umięśniony mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych. Jedyne co zapamiętałam z jego wyglądu to gęsta, ciemna broda i podłużna blizna wzdłuż twarzy.
- Uciekaj! – krzyknął nagle Harry osłaniając mnie swoim ciałem. Zerwałam się z łóżka i ruszyłam w głąb ich domu, a gdy dobiegłam do tylniego wyjścia usłyszałam trzy krótkie strzały z broni palnej. Padłam na kolana nieświadoma tego, co się dzieje. Harry! Strzały dochodziły z pokoju Michelle. Nie miałam jednak siły wstać, nie miałam siły zrobić cokolwiek. – Madison, biegnij! – usłyszałam gdzieś w oddali, więc podniosłam się z kolan i ruszyłam przed siebie tak szybko, jak tylko byłam w stanie biec. Kolejny strzał, tym razem z bliższej odległości. Moje nogi opadały z sił, gdy przebiegłam cały ich ogród i skryłam się w altance, wypatrując wroga przez małe okienko. W oddali zauważyłam Harry’ego. Jego twarz pokryta była krwią, a on sam całkowicie pozbawiony sił biegł co chwilę wpadając na drzewa. Obejrzał się za siebie i z przymkniętymi oczyma krzyknął po raz kolejny. – Maddie, musisz mu uciec!
Tak, muszę to zrobić. Muszę wezwać pomoc medyczną dla Stylesa. Podciągnęłam się  na rękach w górę i wyszłam przez okno z altanki. Wylądowałam na ulicy niefortunnie spadając na kolano. Poczułam ból tak silny, że syknęłam i z trudem wstałam by znowu ruszyć przed siebie. Biegłam zaledwie minutę, gdy usłyszałam ryk silnika i szare Porsche Panamera nadjechało naprzeciw mnie. Kierowcą był Justin. Wsiadłam do środka, a on ruszył z piskiem opon nawet nie patrząc na mnie.
- Harry! Musimy mu pomóc, został w ogrodzie! – moje słowa zostały zignorowane i chłopak tylko dodał gazu wyjeżdżając na drogę szybkiego ruchu w przeciwnym kierunku, niż jego dom. – Justin, on umrze, jeśli mu nie pomożemy!
Zjechaliśmy z głównej drogi na jakąś mniejszą, leśną i nagle zatrzymaliśmy się wokół unoszących się kłębów kurzu, które spowodowało hamowanie opon.
- Co ty sobie, cholera, wyobrażałaś?! – fuknął na mnie i dopiero wtedy zauważyłam, że ma łzy w oczach. Nie odpowiedziałam. Wiem, że źle zrobiłam udając się tam, ale nie lubię przyznawać się do winy.
- Justin, błagam cię… Musimy mu pomóc.
- Mam znowu wpakować cię w ręce tego kolesia? Madison, jesteś niepoważna. Nie myślisz, po prostu nie myślisz! Aż tak bardzo chcesz zginąć?!
- Błagam cię, chociaż zadzwoń po karetkę… - wybuchnęłam płaczem i schowałam twarz w dłoniach. Zapadła cisza, aż w końcu chłopak uległ moim prośbom i zadzwonił na pogotowie prosząc o ambulans do domu Harry’ego. Gdy skończył, położył dłoń tuż nad moim kolanem i przyjrzał się ranie. Nawet nie poczułam, że aż tak mocno krwawię. Bez słowa opuścił siedzenie tak, że leżałam i opatrzył moje kolano sprzętem z podręcznej apteczki, którą miał w samochodzie.
- Nie rób niczego pod wpływem impulsu, Maddie… Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem, ale…cholera, mogłaś tam umrzeć, dziewczyno… - położył dłoń na moim mokrym od łez policzku, ale odepchnęłam ją. Nie chciałam, by mnie dotykał. Byłam na niego wściekła.
- I co, nie dostałbyś swojego wynagrodzenia?! – krzyknęłam i zaniosłam się płaczem. Zapadła męcząca cisza. Justin przetarł swoje oczy dłonią i oblizał wargi.
- Nie robię tego dla pieniędzy… - mruknął. To nie była wystarczająca odpowiedź. Spojrzałam na niego pytająco. Chciałam w końcu poznać całą tą cholerną historię. – To zabrzmi jak banał, ale chronię cię z własnej woli. Współpracowałem z pewną… grupą. Oni zabijają ludzi dla pieniędzy. Wybierają zdrowe osoby, zabijają je, a później… później sprzedają ich organy na czarnym rynku. Gdy zaczęli cię obserwować, śledzić, byłem przy tym non stop. Jesteś taka młoda i niewinna. Nic im nie zrobiłaś i nie powinnaś z tego powodu umrzeć. Jak wracałaś wtedy do domu… Mieli cię postrzelić na światłach, dlatego wolałem władować się pod twoje kółka i zatrzymać cię, chociaż na moment. To zaburzyło całkowicie ich idealny plan. Wiedziałem, że gdybyś została wtedy przy mnie, oni zabiliby cię, dlatego cieszyłem się, że stamtąd uciekłaś. Rozsadzili twój dom, bo zauważyli, że cię tam nie ma. Chcieli cię w ten sposób ściągnąć z powrotem. Nie rajcuje ich bieganie za ofiarą. Wolą ją dostać na tacy. Udało im się i… tak strasznie się o ciebie bałem. Wiem, że nie jesteś w stanie myśleć teraz racjonalnie Maddie, ale jeśli chcesz żyć, musisz przewidywać konsekwencje swoich ruchów. To jak gra w szachy, ale stawką jest twoje życie.
Zamilkliśmy na chwilę, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. To było cholernie nierealne. Nie wierzyłam, że ludzie są zdolni zabijać tylko dla pieniędzy. Podniosłam się do pozycji siedzącej i położyłam dłoń na policzku Justina. Ufałam mu i nie wiedziałam w jaki sposób mam się odwdzięczyć za to, co dla mnie robił.
- Nie wiedzą, gdzie mieszkam i nie wiedzą, że wciąż przebywasz ze mną, dlatego przynajmniej na razie jesteś bezpieczna w moim domu. Zobowiązali się dostarczyć… Ciebie… więc będą walczyć do końca. Musisz być sprytna. Musisz… - nie zdążył dokończyć, bo zamknęłam jego usta pocałunkiem. Poczułam z nim szaloną bliskość. Może to Harry był chłopakiem, z którym podobały mi się takie występki, ale to przy Justinie moje serce biło szybciej.
- Wracajmy do domu… - mruknęłam cicho i w milczeniu ruszyliśmy w drogę.

Wysiadłam z samochodu i weszłam do środka zrzucając na przedpokoju buty. Kulałam z powodu najprawdopodobniej stłuczonego kolana. Z trudem doszłam do salonu, gdzie usiadłam na kanapie. Justin dołączył po chwili.
- Chciałbym, żebyś była pewna swojej decyzji.
- Jestem pewna. Nie dam sobie rady bez ciebie… - na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Zrobię wszystko, żebyś była bezpieczna.
Odwróciłam się przodem do niego i pozwoliłam się pocałować. Jego usta pragnęły moich, więc nasze pocałunki szybko stały się namiętne. Ufałam mu i chciałam go przy sobie. Chciałam, by chronił mnie i ja chciałam chronić jego. Po tym, jak po raz kolejny uratował moje życie. Usiadłam okrakiem na jego kolanach, a on wstał i nie przerywając naszego pocałunku, wziął mnie w takiej pozycji na ręce, niosąc po schodach na piętro. Wylądowaliśmy w jego sypialni, gdzie ostrożnie położył mnie na łóżku i podpierając się na ramionach tuż nade mną, spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Jesteś taka piękna… - mruknął. Poczułam ucisk w żołądku i zalała mnie fala gorąca. Pragnęłam tego chłopaka. Przyciągnęłam go za koszulkę do siebie i ponownie pocałowałam go, łącząc nasze idealnie dopasowane usta. Powoli pociągnęłam za skrawek materiału i ściągnęłam ją, odsłaniając jego cudowne ciało. Wyraźne, duże mięśnie sprawiały, że strasznie mnie kręcił. Uśmiechnął się widząc, że podoba mi się ten widok. Równie delikatnie pozbył się mojej góry, zostawiając mnie w samym staniku. Zadrżałam. Pierwszy raz byłam w tak jednoznacznej sytuacji z jakimś chłopakiem i zabijcie mnie, ale podobało mi się to. Był taki delikatny i czuły. Jego usta całowały mój dekolt i brzuch, powoli przejeżdżał językiem po moich piersiach, wciąż czekając na pozwolenie.
- No już, ściągnij go.. – szepnęłam z uśmiechem i ujrzałam mój stanik na podłodze. Wziął w obie dłonie moje piersi i zaczął się nimi delikatnie bawić. Sprawiało mi to cholerną przyjemność. Jego miękkie usta, które całowały moje sutki, doprowadzały mnie do szaleństwa. Błądziłam dłońmi po jego muskularnych ramionach i plecach, co jakiś czas wracając do pocałunków z nim. Powoli zsunął moją spódnicę, pozostawiając mnie w samych majtkach. Poczułam dotyk rozchylonych warg na moich udach, a gdy docierał do ich wewnętrznej strony drżałam z podniecenia. Tak właśnie wyobrażałam sobie grę wstępną, do mojego pierwszego razu z chłopakiem. Byłam cudownie rozpieszczana i pozwoliłam sobie na pozbycie się jego spodni. Ujrzałam bokserki z wyraźnie zarysowaną męskością, gotową do użycia. Uśmiechnęłam się na ten widok i przegryzłam delikatnie wargę. Powrócił do mnie, opierając czoło o moje i spojrzał wprost w moje oczy.
- Nie musimy tego robić, jeśli nie chcesz…
- Chcę – odparłam pewnym tonem i pocałowałam linię jego szczęki, po czym szepnęłam do jego ucha. – To mój pierwszy raz, Justin.
Uśmiechnął się odsłaniając rząd białych zębów i pocałował moje usta z pasją.
- Będę delikatny…
Zsunął powoli moją dolną partię bielizny pozostawiając mnie całkiem nagą i bezbronną. Następnie zdjął swoje bokserki i ujrzałam ich zawartość. Był naprawdę duży i gruby, a jedyne co wiedziałam to to, że będzie mi dobrze. Szybko założył prezerwatywę. Nachylił się nade mną i patrząc mi prosto w oczy wprowadził swojego penisa do środka. Jęknęłam cicho czując przyjemność z tego płynącą. Justin mruknął przeciągle i zmrużył lekko powieki. Wykonał delikatne pchnięcie, a ja oplotłam jego sylwetkę nogami, nabijając się na jego męskość. Ruszał biodrami powoli, szepcząc mi do ucha komplementy i słodkie słówka. Pojękiwałam delikatnie za każdym razem, gdy czułam, że jest mi cholernie dobrze… Z czasem jego ruchy stawały się szybsze, miałam ochotę na więcej. Nie minęło kilka minut, gdy po prostu mnie pieprzył, mocno ruszając się w środku, dając mi jeszcze więcej przyjemności. Poczułam falę gorąca przebiegającą moje ciało i wygięłam się delikatnie w łuk. Czułam nadchodzący orgazm, który po chwili zawładnął całą mną. Każdy mój mięsień wydawał się drżeć z rozkoszy, a ja zdołałam tylko krzyknąć:
- Cholera, Justin!
Przymknęłam powieki i chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. Gdy po dłuższej chwili doszłam do siebie, ujrzałam jego seksowną twarz z przegryzionymi wargami. Wciąż wykonywał te same szybkie ruchy i po chwili zatrzymał się w środku i wydał z siebie głośne jęknięcie. Poczułam, jak jego penis drży, a on opada bezsilnie na mnie, by utonąć w moich ustach, całując je gorąco. Przez dłuższą chwilę leżeliśmy w takiej pozycji oddychając szybko i próbując unormować oddech. W końcu podniósł się i pocałował mnie w czoło.
- Jesteś cholernie dobra w łóżku, Madison.
Uśmiechnęłam się lekko, gdy udał się do łazienki i przymknęłam oczy. Nie umiałam wyrazić tego, co czułam w tym momencie. Czułam niesamowitą więź z tym chłopakiem, ale nie umiałam nazwać tego uczucia. Chłopak szybko wrócił i objął mnie ramieniem, pozwalając mi wtulić się w jego cudowne ciało.
- Bądź przy mnie zawsze, Justin… - szepnęłam w końcu, gdy udało mi się zebrać myśli. Uniosłam spojrzenie i ujrzałam, jak chłopak oblizuje swoje seksowne usta, które ułożył w uśmiechu.

- Będę zawsze, maluszku.

~*~
Cała się trzęsę. To mój najdłuższy i chyba ulubiony rozdział jak do tej pory. A najgorsze jest to, co wydarzy się w kolejnym, ughh..Nie chcę wam nic zdradzać, ale ja płakałam, pisząc początek do kolejnego rozdziału. :'( 
Kocham Waaaaaaas! Cholernie mocno!
@avonsie

Pytania? KLIKNIJ!

17 komentarzy:

  1. szczerze mówiąc, nie lubię Maddie. lata sobie od jednego do drugiego, nie zważając na ich uczucia. obu zna dzień, czy dwa (okej, Harrego dłużej, ale nie gadała z nim), a już myśli o seksie z obydwoma. no i przed chwilą ściągnęła tego gościa do domu Harrego, przez co został postrzelony, a pieprzy się z Justinem, nie myśląc nawet o nim. okropna osoba ._.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja uwielbiam Maddie i rozumiem jej sposób myślenia. Mam nadzieję jednak, ze bedzie z Harrym, bo do siebie bardziej pasują! iiii co się stało z harrym? przeżyje to?

    OdpowiedzUsuń
  3. NO WIĘC ELO ELO 3 2 O, NA POCZĄTEK CHCIAŁABYM CIĘ OPIERDOLIĆ. ZA CO? A MOŻE ZA TO, ŻE SIĘ DO MNIE MISIEK NIE ODEZWAŁAŚ! JESTEM CHOLERNIE NA CIEBIE WŚCIEKŁA I JESTEM OBURZONA TWOIM ZACHOWANIEM, GDYŻ NAPISAŁAM CI, ŻEBYŚ SIĘ ODEZWAŁA. A TY CO? MASZ SWOJEGO FANA NUMBER ONE W DUPIE! ŻYCZYŁAM CI UDANEGO SPOTKANIA - TEŻ NIE ODPISAŁAŚ! NO WIESZ TY CO... NIENAWIDZĘ CIĘ ZA TO, NAPRAWDĘ. ;-; JESTEŚ OKRUTNYM CZŁOWIEKIEM. I TY MÓWISZ ŻE MNIE KOCHASZ?! PFFFF... :c
    TERAZ CZEKAM NA PRZEPROSINY! A CIĘŻKO JEST MNIE PRZEPROSIĆ! PEWNIE ZASTANAWIASZ SIĘ JAKA FORMA PRZEPROSIN JEST NAJLEPSZA, TAK, ABYM CI WYBACZYŁA I JUŻ SIĘ NIE GNIEWAŁA, PRAWDA? NO WIĘC JA CI COŚ ZAPROPONUJE (AH, TE MOJE DOBRE SERDUSZKO ;3). W FORMIE PRZEPROSIN MOŻESZ MI ZADEDYKOWAĆ NASTĘPNY ROZDZIAŁ, KTÓRY NAPISZESZ, CZYLI SIÓDMY, O. ZDECYDOWANIE JESTEM ZA DOBRA DLA LUDZI, LOL. ;-; XDDD
    BĘDĄC POWAŻNYM CHCĘ CI POWIEDZIEĆ, ŻE TWOI PODRZĘDNI FANI NIE ZASŁUGUJĄ NA TAK SZYBKIE DODAWANIE ROZDZIAŁÓW, GDYŻ, BO, PONIEWAŻ I ALE SĄ ZBYT LENIWI, ABY KOMENTOWAĆ. POD PIĄTYM ROZDZIAŁEM JEST tylko 20 KOMENTARZY. LUDZIE, HELLOŁ, OGARNIJCIE SIĘ! TAM POWINNO BYĆ AŻ 100 KOMENTARZY, A NIE MARNE GÓWNIANE 20. NO PRZEPRASZAM BARDZO, ALE ONA NIE PO TO SIĘ Z TYM MĘCZY, ŻEBYŚCIE TAK DZIWNIE KOMENTOWALI (KRÓTKO). MOGLIBYŚCIE SIĘ POSTARAĆ I TROCHĘ DŁUŻSZY NAPISAĆ, A NIE.
    NO GOŁĄBECZKI, TO BIERZEMY SIĘ DO PRACY I PISZEMY DŁUŻEJ, C'NIE? PISZĘ TO INO ROZ, BO JAK NIE TO ZAJEBIE. HEHEHE :333
    NASTĘPNIE ZNOWU BĘDĄC POWAŻNYM (a czy ja kiedykolwiek nie byłam poważna, hm?) CHCĘ POWIEDZIEĆ, ŻE ROZDZIAŁ MI SIĘ PODOBA, ACZKOLWIEK NIE DO KOŃCA. PRZEPRASZAM NO, ALE MUSZE SIĘ WYPOWIEDZIEĆ... :ccccc
    JEŻELI TAK DALEJ BĘDZIE TO MADDIE OTWORZY SWÓJ WŁASNY BURDEL. BŁAGAM CIĘ, PRZESTAŃ. WYBIERZ ALBO HARRY, ALBO JUSTIN. NIE NO NA KUMAM, ŻE JEJ SIĘ PODOBA I JEDEN I DRUGI, ALE NIECH WYBIERZE JEDNEGO. MI TEŻ SIĘ OBYDWOJE PODOBAJĄ I SĄ ZAJEBIŚCIE SEKSOWNI, ALE NO KURDE WEŹ ZOBACZ CO ONA Z SIEBIE ROBI. W JEDNYM ROZDZIALE:
    1.Liże Justin'a.
    2.Liże Harry'ego.
    3.Śpi z Justinem.
    KURWA I JESZCZE NIE PRZEJMUJE SIĘ STANEM LOCZKA. JA NA JEJ MIEJSCU BYM SIĘ ZAJEBAŁA ZA TO, ŻE W OGÓLE GO TAM ZOSTAWIŁAM!
    AHA I MÓWIŁAM ŻE PO TOBIE MOŻNA SIĘ WSZYSTKIEGO SPODZIEWAĆ, ALE NIE MÓWIŁAM TO W AŻ TAKIM SENSIE XDDD TAKI #EROTICMOMENT ZAWALIŁAŚ, ŻE ŁOOOOO KURWA, ZAWAŁ MAM. GDYBY NIE MOMENT Z HARRY'M BYM CI TEGO NIE SKOMENTOWAŁA, ALE NO PO PROSTU MUSIAŁAM, BO SIĘ WKURWIŁAM. KOCHAM MAD I W OGÓLE, ALE JEJ ZACHOWANIE JEST KARYGODNE. I NIE, NIE UWIERZĘ W WINĘ HORMONÓW, LOL HAHAHAHA.
    CZYLI USTALAMY:
    1. PRZEPRASZASZ MNIE.
    2. WRACAMY DO SIEBIE.
    3. DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ.
    4. JEŻELI NIC Z TEGO NIE ZROZUMIAŁAŚ CZYTAJ WSZYSTKO OD POCZĄTKU.
    5. JEŻELI ZAPOMNIAŁAŚ CO MASZ ROBIĆ PATRZ PUNKT 1.

    JEŻELI TO PRZECZYTAŁAŚ TO JESTEŚ MISZCZEM <3
    JEŻELI WYSTĄPIŁY LITERÓWKI TO I'M SORRY, BEJBE. XD
    (UWAGA HEJTY NA MNIE ZA 3,2,1...)

    @swag_kitty_lol

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju... napisałam taki długi komentarz a nie dodał się:c
    fjaowgjo wybacz ale nie napiszę znowu słowo w słowo:c
    a więc
    ZBOCZENIEC!♥

    HAHAHA rozdział genialny, z resztą jak każdy!
    w końcu dowiedziałam się tej tajemnicy skąd Justin Ją zna etc:O
    muszę powiedzieć że oryginalny sposób, wielki plusik! ♥

    racja, to trochę chamskie ze strony Maddie, powinna się choć lekko zdecydować:c
    zraniła Harrego.. Justina w jakiś sposób też.

    jeju jeju napisałaś że przy kolejnym rozdziale płakałaś, nie mogę się doczekać aż go przeczytam :o
    strasznie jestem ciekawa co tam wymyśliłaś! ♥
    nie mogę się doczekać,aww *-*

    KOCHAM CIĘ MAM NADZIEJĘ ŻE O TYM WIESZ, OPOWIADANIE TAKŻE ♥
    CZEKAM NA KOLEJNY, @mynameislifee xxxx

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na kolejny rozdział, bo ten jak zwykle był świetny ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyno JESTEŚ GENIALNA!
    Ten rozdział jest zboczony, ale jest SUPER!
    Ciekawco będzie dalej :o
    jdudufhrssgtfxdtjxjjdjdhaswfjis hihi <3
    jestem twoją fanką hahaha :)
    @foodloveu

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko ile się dzieje! :O Dobra cholera, gdybyś teraz mnie spytała kogo wolę, czy Justina, czy Hazzę to byłabym w kropce. I tego kocham i tego i za cholerę nie wiem kogo bym wolała hahaha. Mam wrażenie, że Harold też bierze udział w tej chorej "zabawie" Poza tym uwielbiam to opowiadanie, nie dość że masz talent do pisania, opisujesz tak cudownie, to w dodatku masz niesamowity pomysł. KOCHAM CIĘ!
    @ontariosman

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz ogromny talent, matko, ale się wydarzyło!
    Przykre jest tylko to, że jest taką "dziwką", bo bawi się uczuciami Hazzy. A przecież nasz loczek też chce brać udział w tym opowiadaniu :(
    Trochę podchodzi pod Dangera.
    Dziewczyno, masz ogromny potencjał! Mam nadzieję, że jeszcze nie raz zaskoczysz nas w rozdziałach, kocham cię noo ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod jakim względem pochodzi pod Dangera? Tam były gangi rywalizujące ze sobą a tutaj są mordercy sprzedający organy. To, że jest tutaj o zabijaniu nic nie znaczy, pozatym nie widzę żadnego podobieństwa tutaj. Danger nie był pierwszym ff związanym z zabijaniem więc przestańcie :/

      zbulwersowana ja

      Usuń
  9. O BOSZ KOCHAM CIĘ NORMALNIE !
    świetnie piszesz !!
    Justin w akcji hehehehe xd
    pisz tak dalej kckckckckckckckc ;*** <3
    http://blieveinourlove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow! Niezłe. Mam nadzieję, że z Harrym bedzie ok. :) @aneta95pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow! Niezłe. Mam nadzieję, że z Harrym bedzie ok. :) @aneta95pl

    OdpowiedzUsuń
  12. BŁAGAM CIĘ TYLKO ŻEBY TO NIE BYŁO NIC Z HARRY'M JEZU ŻEBY ON ŻYŁ, KARETKA ZDĄŻYŁA A TEN CHUJ GRUBY NIC MU NIE ZROBIŁ. BOJĘ SIĘ TAK BARDZO JEZU NIE WIEM CZEMU, TO TYLKO FF. WIDZISZ JAK NA MNIE DZIAŁA? DOBRA, JUŻ SPOKÓJ.

    Zdecydowanie mój ulubiony rozdział *ja zboczeniec* ale Harry Harry Harry :( Trochę przeraziło mnie że ci ludzie chcą po prostu zabić Maddie i sprzedać jej organy, jezu to okropne. Najgorsze jest to, że takie rzeczy zdarzają się w realnym życiu. Ciekawa jestem dalszych losów, bo przecież wiecznie nie będą się ukrywać w domu Jusa :o
    Kocham Cie jak już mówiłam dgdgdjdjmgmtdjmgmjm

    @muliniall
    #teamharry

    OdpowiedzUsuń
  13. Kurde ! To było mocne xd
    A co do kolejnego...
    Błagam ! Żeby Harry nie umarł ! ;C
    @1DMyDreaaam

    OdpowiedzUsuń
  14. Po pierwsze: autorka Dangera, powinna się od Ciebie uczyć jak pisać sceny łóżkowe, aby wywoływały uśmiech, a nie obrzydzenie :3
    Po drugie: OMFG hfioehgwiojfioqehgioewhgqipjoiqqqe4wutju9qiorjwiafjwieofhwg rozdział
    Po trzecie: Dziękuję, że mnie informujesz na TT :3
    http://diamentowe-imaginy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. zajebisty rozdział <3 ... tylko błagam Hazza będzie cały

    OdpowiedzUsuń
  16. huhu ostry rozdział :P
    niech laska się ogarnie a nie, lata od jednego do drugiego jak pszczółka na kwiatki! oni są facetami z krwi i kości, mają uczucia! niech teraz już zostanie z Justinem skoro z nim to zrobiła. biedny Harry, mam nadzieję że nic mu się nie stało

    OdpowiedzUsuń

podobał Ci się rozdział? skomentuj!