Maddie's POV
Następnego ranka obudziłam się z okrutnym bólem głowy.
Miałam wrażenie, że mój mózg urządza właśnie huczną imprezkę, na którą zaprosił
zmęczenie i obolałe mięśnie. Otworzyłam powoli powieki, a ostre światło
promieni słonecznych natychmiastowo nakazało mi ponownie je zamknąć.
- Co jest, księżniczko, kac cię męczy? – zaśmiał się Justin
podkradając mi kołdrę. Nie miałam siły spojrzeć na jego cudownie przystojną
twarz, tak, byłam na tyle niewyspana, że odmówiłam sobie mojej ulubionej,
porannej przyjemności.
- Naprawdę nie znoszę twojej siostry… Upiła mnie… -
mruknęłam zachrypniętym głosem i odwróciłam się przodem do niego, starając się
zdobyć choćby kilka centymetrów białej poszewki. Niestety, mój chłopak trzymał
ją mocno w czułym objęciu i ani myślał się podzielić.
- Mój słabeuszu – miałam wrażenie, że za chwilę wybuchnie
śmiechem, gdy cmoknął mnie w czoło. – Czeka cię jeszcze wiele lekcji z
mieszkańcami Saint Louis. Są niezniszczalni.
Westchnęłam głośno i zdobyłam się na kolejną próbę oswojenia
oczu ze światłem. Tym razem poszło mi lepiej. Wyłapałam uśmiechniętą twarz
Biebera leżącego idealnie naprzeciwko mnie. Na całe szczęście nie był zły, że
być może narobiłam mu trochę wstydu. Czułam się cholernie zażenowana faktem, że
pamiętałam wszystko, co mówiłam i co robiłam poprzedniego wieczoru. Łącznie z
moim teatralnym upadkiem w środku nocy na ulicy. Miałam ochotę schować głowę w
piasek jak struś. Przetarłam dłońmi twarz i podniosłam się powolnymi ruchami do
pozycji siedzącej, opierając plecy na zagłówku.
- Cholera – powiedziałam do siebie. Miałam wrażenie, że za
chwilę zwymiotuję. Naprawdę nie powinnam była tyle pić, szczególnie, że
doskonale zdawałam sobie sprawę o mojej słabej głowie. Pod ścianą zauważyłam
kilka papierowych toreb zawierających moje wczorajsze zakupy. Zdałam sobie
sprawę, że wydałam wczoraj mnóstwo pieniędzy Justina i zrobiło mi się jeszcze
gorzej… Pomimo już dozgonnej wdzięczności wobec niego, wciąż mi w czymś
pomagał. Mój dług wobec niego rósł do ogromnych rozmiarów i gryzło mnie to, że
wciąż niewiele mogę mu podarować. – Justin.. Przepraszam, że wydałam wczoraj
twoje pieniądze z karty… Nie mam pojęcia, co mogę zrobić, by nie być tak u
ciebie zadłużoną.
- Wiesz, że nie sprawia mi to żadnego problemu? To moje
oszczędności. Pieniądze, które zarobiłem dawno temu. Dopóki wystarcza mi na
codzienne życie, możesz je trwonić ile masz ochotę.
Był cudowny, gdy mówił takie rzeczy. Miałam wrażenie, że
jego jedynym priorytetem jest moje dobre samopoczucie. Gdybym zażyczyła sobie
różowego konia, za pewne po kilku godzinach by go sprowadził. Podniósł się z
łóżka i zobaczyłam, że jest już w pełni ubrany. Miał na sobie czarny, gładki
t-shirt i szare spodnie dresowe z opuszczonym krokiem. Wyglądał całkiem
stylowo, pomimo tego, że nie nosił niczego nadzwyczajnego. To było w nim
cudownie – nawet w podartej koszulce wyglądał by olśniewająco.
- Coś się stało, Maddie?
- Nie, czemu? – odparłam niemal natychmiastowo i podniosłam
się, wsuwając stopy w kapcie, które kupiłam jeszcze w Duluth.
- Przyglądasz mi się – uśmiechnął się i schował dłonie do
kieszeni spodni. Oparł się ramieniem o futrynę drzwi, nie odrywając ode mnie
swojego bursztynowego wzroku.
- Ty mi również.
- Bo jesteś piękna.
Poczułam jak moje policzki oblewa gorący rumieniec.
Schyliłam się do jednej z toreb i wyciągnęłam kilka zakupionych wczoraj ubrań.
Nie odpowiadając nic na jego słowa, udałam się do łazienki. Zrobiłam delikatny
makijaż i spięłam włosy w wysokiego kucyka na czubku głowy. Ubrałam się i
umyłam zęby, a gdy byłam już gotowa, przejrzałam się w dużym lustrze, w którym
mogłam ujrzeć całą swoją sylwetkę. Białe spodnie rurki, do których dobrałam
zwykłą czarną bokserkę wyglądały na mnie w porządku. Na ramiona założyłam
biało-czarną baseballówkę i po chwili poprawiania niesfornych kosmyków włosów
wyszłam z łazienki. Justina nie było już w pokoju, więc jak się domyśliłam,
poszedł do na dół. Zeszłam po schodach i ujrzałam go siedzącego na kanapie
przed telewizorem. Na ekranie zauważyłam jakiś mecz koszykówki, więc
zignorowałam to.
Weszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki, by ujrzeć
niepokojącą pustkę.
- Justin? Nie ma nic do jedzenia..
- Tak, wiem. Rosalyn obiecała zrobić zakupy, jak będzie
wracać z pracy.
Mój żołądek zaprotestował. Wydał tak głośny dźwięk, że
Bieber siedzący kilka metrów ode mnie zdołał go usłyszeć. Obrócił się w moim
kierunku z ogromnym uśmiechem na ustach i po chwili poderwał się z kanapy,
przeskakując oparcie i podążając w moją stronę.
- Chodź. Jest tu świetna kawiarnia, w której podają
najlepsze na świecie naleśniki ze szpinakiem – powiedział, wkładając na siebie
skórzaną kurtkę. Nie pozwolił mi nic powiedzieć, bo już wkładał białe Supry.
Zrzuciłam ze stóp kapcie i założyłam zwykłe czarne tenisówki. Po chwili
siedzieliśmy już w jego samochodzie.
Jak się okazało, Justin musiał być naprawdę popularną osobą
przed przeprowadzką. Na każdym kroku spotykaliśmy kogoś znajomego, z kim
zamieniał chociażby kilka słów. Niektórzy witali go, nazywając go „trzynastką”,
co było dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Z rozmów wyłapałam, że chłopak grał
wcześniej w koszykówkę i trzynaście to był numer, który nosił na koszulce.
Nigdy wcześniej nie wspominał mi o tym.
Kawiarnia, w której zjedliśmy śniadanie, była faktycznie
świetna. Gdy z niej wróciliśmy udaliśmy się jeszcze na krótki spacer po
okolicy. W domu pojawiliśmy się w porze obiadowej, a w kuchni urzędowała już
Rosie. Justin poszedł na górę, więc zdecydowałam się pomóc dziewczynie w
gotowaniu.
- Opowiadałaś mi wczoraj o tatuażu, dobrze pamiętam? –
wspominałam nagle, w momencie mieszania gotującego się sosu.
- Tak, mam małą różę na lewym biodrze.
- Gdzie ją zrobiłaś?
- W centrum jest nieduże, ale zajebiste studio.
- Zawieziesz mnie tam po obiedzie?
Justin’s POV
Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi udałem się do pokoju. Zamknąłem
za sobą drzwi i usiadłem na łóżku, biorąc w dłoń telefon. Wykręciłem numer
Elizabeth. Po kilku sygnałach, usłyszałem jej pogodny głos.
- Co słychać, Ellie? – spytałem spokojnie, pomimo że
denerwowałem się tą rozmową jak cholera.
- Czysto, Justin. Stracili trop w twoim domu.
Wypuściłem powietrze ze świstem i przymknąłem powieki. Przez
dłuższą chwilę po prostu milczałem. W końcu oblizałem usta i podniosłem się z
łóżka, robiąc rundkę po pokoju.
- Dziękuję ci. Jestem ci dozgonnie wdzięczny.
- Wiesz, że to drobiazg.
- Dla mnie to nie drobiazg..
- Wciąż z nią jesteś, prawda, Bieber?
Nie chciałem kłamać, ale wciąż nie byłem pewny, czy jest
całkowicie po mojej stronie. Musiałem jedynie ufać jej słowom. Była.. to
ciężkie określić, kim była dla mnie obecnie. Zaledwie kilka miesięcy temu
łączyło nas coś, co nazywaliśmy miłością, choć na pewno nią nie było. To był
zupełnie inny rodzaj uczucia niż to, co teraz jest pomiędzy mną i Maddie. Z
Elizabeth chodziło głównie o seks, o to, by załatwiać jej narkotyki i by
wzajemnie kryć sobie dupę. Rozmawialiśmy, choć rzadko. Byliśmy ze sobą ponad
półtora roku i sądziłem, że to się nigdy nie zmieni. Dopóki tamtego wieczoru
nie wylądowałem pod kółkami samochodu Maddie.
- Ty cholerny idioto!
– wrzasnęła, rzucając szklanym talerzem, który rozbił się o ścianę, a setki
drobnych kawałków poleciały w każdym kierunku. – Jesteś pojebany! Co ci
odjebało?
Kilka pielęgniarek
wbiegło do sali, by wyprowadzić oszalałego gościa ode mnie, ale gdy tylko
stanęły w progu Elizabeth wyjęła z kieszeni kurtki niedużego Glocka.
- Ani kroku…
Wypierdalać! Wyjdę, jak skończę!
Wycofały się, biegnąc
najprawdopodobniej po ochronę. Bordowe włosy Ellie odbijały się na tle białych
ścian, gdy sięgała po mój telefon, by jego również rozwalić w drobny mak.
- Dlaczego to, kurwa,
zrobiłeś?! Straciliśmy ją, rozumiesz? Wypierdolą nas przez twoją głupotę.
Jesteś skończonym debilem!
- Elizabeth… nie
kocham cię… - mruknąłem z trudem zdobywając siłę na te kilka słów. Spojrzała na
mnie, a jej nerwowy wyraz twarzy płynnie przeszedł w coś w rodzaju furii.
Zalała się łzami, ściągając z mojego łóżka pościel i pozostawiając mnie na
samym materacu, ubranego jedynie w bokserki.
- Ty chuju! Nienawidzę
cię, nienawidzę cię, słyszysz?! Najpierw niszczysz pułapkę na jeden z naszych
większych celi w tym miesiącu, a teraz… łamiesz mi serce? Bieber … kurwa, nie
mam słów by opisać, jak bardzo chciałabym, żebyś teraz zdechł.
Mówiąc to, wyszła z
sali, trzaskając za sobą drzwiami.
Gdy minęły nam „ciche dni”, zdecydowaliśmy wspólnie, że dojrzalsze
będzie pozostać przyjaciółmi. Odpowiadał mi ten układ. Miałem bowiem dojście do
tego, co działo się bezpośrednio w bazie.
- Tak, Ellie. Wyjechaliśmy wspólnie – odparłem w końcu
zgodnie z prawdą i oparłem się plecami o ścianę, wbijając wzrok w martwy punkt
za oknem.
- Co ty w niej widzisz, by ryzykować dla niej swoje życie?
- Widzę w niej sens tego życia… Po prostu ją kocham – pierwszy
raz od bardzo dawna mówiłem obcej osobie o tym, że kogoś kocham. I po raz
pierwszy w moim życiu, byłem w stu procentach pewien tego uczucia. To dziwne,
że ktoś początkowo kompletnie tobie obcy, ktoś, kogo poznajesz przez przypadek,
może stać się jedyną ważną rzeczą w twoim życiu. Ale jest to zarazem piękne. Ten
moment, gdy budzisz się każdego ranka i twoją motywacją by wstać i zacząć
działać jest uśmiech tej wyjątkowej osoby. Mógłbym godzinami opowiadać o tym,
jak wiele dobroci dostrzegałem w tej małej dziewczynie. O tym, jak zabawna i
cudowna jest, jak uwielbiam słuchać jej głosu i śmiechu.
- Mam nadzieję, że to nie skończy się szybko – powiedziała
Elizabeth. Rozłączyliśmy się, a ja przez dłuższą chwilę siedziałem na łóżku po
prostu ciesząc się tym, że w końcu możemy być bezpieczni. Nie wiedząc kiedy,
zasnąłem.
Obudził mnie dotyk słodkich ust na moim policzku i ujrzałem
przy moim boku uśmiechniętą Madison.
- Mam dla ciebie prezent – usłyszałem z jej pełnych warg te
cztery słowa i dopiero wtedy rozbudziłem się na dobre. Podniosłem się do
pozycji siedzącej i wbiłem w nią uważne spojrzenie. Wstała i podciągnęła
obcisłą bluzkę. Następnie odwróciła się do mnie tyłem. Ujrzałem liczbę
trzynaście tuż nad jej pośladkami. Tatuaż z moim numerem. Skąd wiedziała i…?
- Maddie – mruknąłem niemalże do siebie i złapałem jej
biodra, wciąż obserwując kształtne cyfry, które teraz zdobiły jej skórę.
- Pomyślałam, że.. chcę mieć ciebie zawsze przy sobie. Więc
mam.
- Ale dlaczego akurat.. trzynastka? To znaczy, to cudowne i
wspaniałe, ale z koszykówką wiąże się pewna historia. Nie gram, zauważyłaś? Po
prostu moja była dziewczyna, Elizabeth, zabroniła mi grania… Chciała, żebym się
jej całkowicie poświęcił i… straciłem siebie. Ogromną część siebie, która była
dla mnie cholernie ważna, a teraz pojawiasz się ty i robisz sobie ten tatuaż…
Mówiłem cholernie nieskładnie i nie dbałem o to. Podniosłem
się, odwracając jej ciało przodem do siebie i po prostu wziąłem ją w ramiona,
chłonąc słodkich zapach jej perfum. Z trudem powstrzymywałem samego siebie
przed rozklejeniem się. Zrobiła coś, co było niewyobrażalnie cudowne. Pokazała
mi, że jestem dla niej kimś więcej niż tym Justinem, który uratował mi życie.
Wciąż ją przytulając, zdobyłem się tylko na jedno słowo:
- Dziękuję.
Harry’s POV
Zaciągnąłem się tytoniowym dymem obserwując krągły tyłek
dziewczyny stojącej przede mną. Siedziałem na kanapie w jej domu, ponieważ
połączyło nas pragnienie zemsty. A to uczucie, jest silniejsze od niemalże
każdego innego i wspaniale potrafi połączyć dwójkę przypadkowych ludzi.
Dziewczyna rozmawiała właśnie przez telefon, podczas gdy ja wyciągnięty na
skórzanej kanapie, paliłem papierosa. Przed momentem wspólnie wciągnęliśmy
kokainę i czułem się panem świata. Napinałem i rozluźniałem mięśnie, by poczuć
ogrom siły, jaki w sobie nosiłem.
- Co za idiota – powiedziała siadając obok mnie i zabierając
papierosa spomiędzy moich palców. - Jak zawsze, ufa każdemu. Niemalże ich mamy, Harry.
~*~
Czytasz = komentujesz (:
Rozdział miał być wczoraj, ale pojechałam pod namioty, więc dopiero teraz mogę go dodać. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Kocham Was.
@avonsie
OMG OMG OMG OMG OMGGGGGG. CUDOWNE @d0perihanna
OdpowiedzUsuńŚwietny, cudowny, zajebisty... już brak mi określeń na tego bloga. Po prostu każdy rozdział jest perfekcyjny. Czekam na nn xx @Dreamer5512
OdpowiedzUsuńzakończenie takie lksandaskand <3
OdpowiedzUsuńjejku Maddie i Justin >>>>>>>>>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się, że z Haryy'ego jest jeszcze większy skurwiel djfhdishgius :'((
czekam na następny @divinebiebur<3
Oo szykuje się zemsta ^^ więcej więcej
OdpowiedzUsuńajxajchah świetny rozdział, uwielbiam cię! x @letstakeoff
OdpowiedzUsuńto jest takie piękne, kocham to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńkiedy następny? Proszę,nie mogę się doczekać!<3
OdpowiedzUsuńcudo <3
OdpowiedzUsuńkiedy nowy?
OdpowiedzUsuń<3 czytam
OdpowiedzUsuń