niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 12. Lubię z tobą być.

Obudziłam się i poczułam ciepły dotyk czyjejś skóry wokół mojej talii. Justin. Musiał przyjść w nocy i po prostu wtulić się we mnie podczas snu. Przymknęłam delikatnie powieki wsuwając się w jego objęcie. Czułam się bezpiecznie, cholernie bezpiecznie w jego ramionach. Nie miałam ochoty wyjść z łóżka, ale wiedziałam, że nie mogę spędzić całego dnia na bezczynnym leżeniu w cudownie pachnącej pościeli. Czekała mnie szkoła, do której chcąc nie chcąc wciąż musiałam chodzić. Gdy ponownie otworzyłam oczy, powoli i spokojnie wymsknęłam się z objęć chłopaka, co spowodowało jego natychmiastowe przebudzenie. Uśmiechnęłam się do niego, na co odwzajemnił mój gest i razem ze mną wstał. Udałam się do łazienki, gdzie wzięłam prysznic. Spięłam włosy w wysoki kucyk i zeszłam na dół owinięta ręcznikiem.
- Justin nie mam się w co ubrać. Wszystkie moje rzeczy zostały u Harry’ego.
Chłopak przygotowywał właśnie śniadanie, a na moje słowa uniósł lekko głowę, mierząc mnie wzrokiem. Przez chwilę milczał, aż w końcu uchylił usta i powiedział spokojnie:
- Pojedziemy dzisiaj na zakupy.
- Nie mam pieniędzy – dodałam szybko. Byłam w kompletnie beznadziejnej sytuacji, gdzie jedyne co posiadałam to telefon komórkowy i jeden komplet ubrań.
- Nie szkodzi, Maddie.
Nie chciałam robić sobie długów, bo nie byłam pewna czy znajdę jakikolwiek sposób na zdobycie pieniędzy. Oczywiste było, że mogłam iść do pracy, ale wówczas musiałabym rzucić szkołę. Wszystko robiło się cholernie skomplikowane. Moje dotychczasowe życie nie posiadało tak oczywistych pytań jak: „Skąd wziąć gotówkę?”, „Skąd wziąć ubrania?”. Musiałam wkroczyć w dorosłość właśnie teraz i to było przerażające.
- Nie musisz iść dziś do szkoły. Zrobisz sobie jeden dzień wolnego, zgoda? – zapytał nakładając na talerzyki cudownie pachnącą jajecznicę. Odkryłam, jak strasznie głodna jestem, gdy wzięłam do ręki widelec i zaczęłam pałaszować pyszne śniadanie nie czekając na Justina.
W momencie, w którym dotarły do mnie jego słowa przytaknęłam lekko głową.

Z szafy Justina pożyczyłam wycięty tank top z śmiesznym nadrukiem, włożyłam do tego swoje spodnie i buty, a na buzię nałożyłam jedynie podkradziony chłopakowi krem. Wyglądałam całkiem dobrze jak na osobę, która nie ma nic. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do centrum handlowego, w którym byliśmy wczoraj. Tym razem nie udaliśmy się na posiłek, a na zakupy. Raczej polegałam na tym, co Justin przynosił mi do rąk, nie wiedziałam przecież ile może poświęcić pieniędzy i jakie sumy będą dla niego odpowiednie. Zdawałam się na jego gust, który był całkiem podobny do mnie. Szło nam całkiem sprawnie, on biegał pomiędzy wieszakami pokazując mi co jakiś czas jakąś koszulkę lub spodnie, a gdy przytakiwałam głową, przynosił mi ciuch, odbierając całą stertę dopiero przy kasie. Obeszliśmy kilka sklepów, gdy trzymałam już w rękach sporą ilość wypchanych reklamówek. Zatrzymaliśmy się przy stoisku z sokami naturalnymi i czekając na zamówienie, stanęliśmy obok lady.
- Justin, strasznie ci dziękuję.. Spróbuję znaleźć jakąś pracę i oddam ci za te dzisiejsze zakupy.
- Naprawdę się tym przejmujesz? Daj spokój, to tylko pieniądze – powiedział obejmując mnie delikatnie w talii. Wydawało mi się to przyjemne, że nie wstydzi się uczuć wobec mnie nawet wśród ludzi. Pozostawił na czubku mojej głowy lekki pocałunek i uśmiechnął się widząc, że nasze napoje są już gotowe. Podał mi jeden z kubków i ruszyliśmy powoli w stronę parkingu. Gdy odnaleźliśmy samochód Justina, odjechaliśmy w stronę domu, zahaczając po drodze o sklep spożywczy, gdzie chłopak kupił potrzebne do obiadu produkty. Na równoległej do domu uliczce rzucił mi się w oczy napis „SZUKAMY KELNERKI” wiszący na ścianie jakiegoś baru. Postanowiłam udać się tam popołudniu.
Gdy tylko zjadłam obiad wymknęłam się na krótki spacer do zaplanowanego miejsca.
Zostawiłam swoje prowizoryczne CV, a miły barman poinformował mnie, że pracę dostałam z miejsca i mam się stawić na miejscu o dwudziestej. Będę pracować codziennie od dwudziestej do dwunastej w nocy, a w weekendy od dziewiętnastej do drugiej.

Pierwszy dzień w pracy. Cała drżałam na samą myśl o tym, że w końcu samodzielnie zarobię trochę pieniędzy i już wkrótce możliwe będę w stanie zamieszkać sama. Ubrałam się w nową sukienkę sięgającą połowy uda w burgundowym kolorze, wygodne czarne koturny, dobrałam trochę biżuterii, a włosy rozpuściłam układając w loki. Wyglądałam naprawdę dobrze i przez moment zastanawiałam się czy nie wystroiłam się za bardzo. Justin nie był pozytywnie nastawiony do mojego pomysłu, ale w końcu zgodził się, pod warunkiem, że będzie mnie odwoził pod sam bar i przywoził z powrotem do domu. Było to głupie, ale skoro to był jedyny jego warunek, zgodziłam się.
Dostałam krótki fartuszek, który nałożyłam na sukienkę, tacę i mały notesik. Moim zadaniem było zbieranie zamówień i odnoszenie ich na miejsce. Poza tym, że wyrabiałam chyba sto kilometrów na krążeniu pomiędzy stolikami i barem, to praca ta była całkiem przyjemna. Dodatkowo każdy napiwek lądował od razu w mojej kieszeni.
Ruszyłam do stolika numer dwanaście.
- Witam, czym mogę służyć? – zapytałam z pełnym uśmiechem na buzi, który klient natychmiastowo odwzajemnił.
- Maddie? Co ty tutaj robisz? – usłyszałam jego podekscytowany głos, gdy nagle wstał i pocałował mnie w oba policzki. – Na pewno już mnie zapomniałaś. Anthony, Anthony Green. Mieszkaliśmy naprzeciwko siebie w Portland.
Mały chłopczyk z burzą loczków na głowie. Przyjazny uśmiech i najlepsze zabawki na osiedlu. Oczywiście, że pamiętałam mojego przyjaciela z dzieciństwa!
- Jeju, Tony! Jak…jak to się stało, że jesteś tutaj?
- Przyjechałem na studia na tutejszą uczelnie. Mieszkam zaledwie dwa kroki od tego baru.
- Mnie wysłała tutaj mama, do taty. Ale to długa historia jak to się stało, że jestem teraz tutaj i..uch, to nie jest takie proste.
- Robisz coś po pracy? – zapytał nagle, a piękny i szeroki uśmiech ani na moment nie zniknął z jego twarzy.
- Nie..myślę, że będę miała godzinkę, muszę tylko zadzwonić do mojego chłopaka, żeby po mnie nie przyjeżdżał.
Poczułam nagłe uderzenie od środka.
Dlaczego, do cholery, nazwałam Justina moim chłopakiem?!
Jestem kretynką.
Skończoną idiotką.
- Możesz przyjść do mnie z nim, uprzedzę swoją dziewczynę i zjemy wspólnie kolację.
Wkopałam się.
Wkopałam się jak cholera, a mimo to przytaknęłam głową na jego propozycje i udałam się na zaplecze, by zadzwonić i uprzedzić Justina.

- Czy jest coś, co powinienem wiedzieć, zanim tam wejdziemy? – spytał Bieber zatrzymując samochód pod domem z numerem 2389, w którym mieszkał Anthony. Westchnęłam głośno i przeniosłam na niego wzrok próbując wysilić się na przynajmniej niewielki uśmiech.
- Powiedziałam mu, że jesteśmy parą. Przepraszam Justin, ja sama nie wiem czemu tak wyszło…Po prostu to powiedziałam i nie umiałam już z tego wybrnąć.
- Więc…musimy udawać zakochanych, tak? – uśmiechnął się szeroko, jakby spotkała go właśnie najprzyjemniejsza rzecz od kilku miesięcy. Przytaknęłam lekko gestem głowy. Justin wysiadł i otworzył mi drzwi, podając mi rękę. Wysiadłam powoli, bo po tym, jak się przebrałam, mój stroj nie był taki wygodny i komfortowy, ale na pewno robił wrażenie. Miałam na sobie obcisłą krótką spódniczkę w czarnym kolorze, fioletowy top wpuszczony do środka i wyglądałam cholernie gorąco. Justin poradził mi włożyć do tego ekstremalnie wysokie czarne szpilki, więc teraz musiał trzymać moją dłoń gdy szłam powolnym krokiem w stronę drzwi. Marzyłam tylko, by wejść do środka i pozbyć się tego niewygodnego obuwia.
- Cześć Maddie – powitał mnie radosny głos Anthony’ego, który wpuścił nas i ponownie ucałował moje policzki.
- Hej Tony. To jest Justin, mój..chłopak – wskazałam gestem dłoni na Biebera, który automatycznie wszedł w swoją rolę i objął mnie w talii cmokając delikatnie mój policzek. – Justin, to jest Anthony, mój przyjaciel z Portland.

Przez całą kolację bawiłam się dobrze, a udawanie dziewczyny Justina nawet mi się spodobało. Jego słodkie gesty, ciągła obecność przy moim boku były po prostu urocze. Dziewczyna Anthony’ego okazała się być miłą Kanadyjką. To spotkanie było zdecydowanie czymś innym niż moje dotychczasowe imprezy i wydawało mi się, że każdy z nas jest już dorosły i odpowiedzialny. To nie był klubowy wypad z bandą nastolatków. Zastanawiałam się, jak w roli mojego chłopaka odnalazł by się Harry. Czy byłby równie czarujący?
Wsiedliśmy do samochodu, dziękując za wspaniały wieczór i wracaliśmy spokojnie do domu.
- Jak się spisałem? – spytał Bieber wyrywając mnie z zamyślenia.
- Byłeś…realistyczny.
- Bo lubię z tobą być. Sama wiesz jak na mnie działasz i..
- Justin? Dziękuję – przerwałam mu spontanicznie, jakbym bała się co powie więcej. Faktycznie się bałam jakichkolwiek wyznań uczuć. Nie chciałam powtórki z Harry’ego, który również pięknie mówił o mnie, ale równie pięknie pieprzył jakąś blondynę na boku. Nie jakąś. Pieprzył swoją przyjaciółkę.
- Nie masz za co mi dziękować, to był przyjemny wieczór.
- Nie… Dziękuję ci za to co dla mnie robisz od początku.
Zaparkował na podjeździe i złapał mnie za dłoń, przyciągając moje spojrzenie.  Chwila milczenia, która zapanowała pomiędzy nami wydawała się wiecznością.
- Pocałuj mnie, Maddie.
Niewiele myśląc wpiłam się w jego słodkie usta całując go z całego serca. Chciałam każde złe wspomnienie wyrzucić z siebie podczas tego pocałunku. Zastąpić wszystko tylko moim uczuciem do Justina, które ocieplało mnie od środka. Nie potrafiłam tego nazwać. Czy była to zwykła dziecięca wdzięczność, która z każdą chwilą narastała? Na pewno nie. To było coś więcej i chciałam, by wykształciło się we mnie w pełni, zanim to nazwę. Oderwaliśmy się od siebie, by wysiąść z samochodu, po czym ponownie złączyliśmy nasze usta w jedność. Bieber oparł mnie o drzwi wejściowe domu i nie przestawał mnie całować nawet w momencie, gdy szukał klucza. W końcu dostaliśmy się do środka. Zgubiliśmy buty i ubranie wierzchnie w drodze do jego sypialni, gdy nagle potknęłam się o nieduży pakunek, odsuwając się od Justina. To była torba z moimi rzeczami. Przyklęknęłam przy niej wyjmując każdą bluzkę jak największy skarb.
- Był tutaj – syknął Justin i rozejrzał się, zaświecając światło. Podniosłam wzrok i ujrzałam gwóźdź wbity w ścianę, na którym wisiał nieśmiertelnik Harry’ego. Obok niego znajdowała się nieduża kartka. – "Jesteś pewien, że chcesz ją dalej ukrywać? Ile jeszcze ludzi musi ucierpieć przez tą małą dziwkę, Bieber?" – odczytał jej zawartość na głos, po czym zerwał i zgniótł ją, rzucając ją na ziemię.
Do moich oczu napłynęły łzy.
- Niech zgadnę, musimy wyjechać? – szepnęłam kuląc się na podłodze i wciskając w ściane. Byłam tak bardzo uderzona tym zdarzeniem, że nie potrafiłam racjonalnie opisać tej sytuacji.
- Nie. To jego sprawka. Harry nie jest aż takim kretynem by dać się złapać i nic na to nie poradzić. Sam to wymyślił.
Pokręciłam głową w geście zaprzeczenia. To było kompletnie niemożliwe. Harry zrobiłby coś takiego, ale…po co? Nie, nie, nie. Podniosłam się spokojnie z podłogi pakując swoje rzeczy do torby.
- Nie, Justin, nie mów tak…To nie prawda… - jęknęłam powstrzymując łzy, które powoli spływały po moich policzkach. Nieważne co zrobił mi Styles. Do tej pory byłam w nim cholernie zakochana i pewna, że nie nazwałby mnie „małą dziwką”. Wycofałam się w głąb korytarza, gdy nagle coś zatrzymało mnie w połowie drogi. Poczułam słodki zapach jego perfum.
- Powinnaś częściej wierzyć Justinowi, Maddie – usłyszałam tuż za uchem głęboki głos Harry’ego. Wypuściłam z dłoni rzeczy i zobaczyłam Biebera, który ruszył w moją stronę natychmiastowo.

- Nie ruszaj się, Madison – powiedział spokojnie.

~*~
CZYTAJCIE INFORMACJE UMIESZCZONE PO PRAWEJ STRONIE! :)
Kocham Was.
@avonsie.

13 komentarzy:

  1. Boże, się dzieje. Tego po Harry'm bym się nie spodziewała. Niedawno ją kochał, a teraz wyzwał ją od "małych dziwek". Wredna, ale słodka szuja no :/ Kochany Justin, awww. Tak się nią opiekuje, funduje rzeczy i w ogóle jest w jej stosunku taki fair.. I jeszcze to "Pocałuj mnie, Maddie" jdfhduvhduf Jejciu czekam na następny z zniecierpliwością! @ontariosman

    OdpowiedzUsuń
  2. genialny,czekam na więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie jestem fanką jakiś super długich komentarzy i wgl, no ale cóż.. spróbuję sie troszeczkę teraz wysilić :>
    rozdział mega mi się podoba, Harry najpierw był miły i kochany a teraz zamienia się w totalnego chuja, Justin jak to Justin kocha i opiekuje się Maddie- mam tylko nadzieję, że nie odjebie jakiejś chorej akcji jak Styles.
    wkurza mnie to, że Maddie zachowuje się jak przysłowiowa dziwka- kocha Hazze, całuje Justina... no lol, trochę zdecydowania dziewczyno! mam nadzieję, że Maddie będzie z Jusem bo jak sie okazało Harry to szmaciarz, hihi

    super rozdział i ogólnie super opowiadania :> nietypowe mogę powiedzieć bo nie powtarzają się tutaj sceny tak jak w każdych innych ff :>

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam to opowiadanie<3

    OdpowiedzUsuń
  5. O boszz nie moge się doczekać następnego!!!! Kocham to!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Omg omg omg omg omg omg omg omg omg omg omg omg omg omg omg omg omg omg omg omg omg omg...
    Przyjebalabym Haroldzikowi. Wkurwia mnie powoli. XD
    Super się spisalas. Kocham cię <3

    swag_kitty_lol

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG OMG OMG PRZECZYTAŁAM WSZYSTKIE ROZDZIAŁY I TO JEST SJFGWYSBTBAUJSGFGAJKSBFFBANJS CHCE ZEBYS MNIE POWIADOMILA O NASTEPNYM, PLIS <3 @d0perihanna

    OdpowiedzUsuń
  8. afjdfgkfhbkgnghkgh boże jezu jakie świetne boże
    teraz czekam na kolejny rozdział xx
    @xxignoredxx

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie umiem tego pojąć, dlaczego Harry nazwał ją "małą dziwką" i tak bezczelnie ją potraktował, gdy ona zobaczyła go i Ashley.... no wiecie? Cholerny drań z Harry'ego. Co prawda byłam #teamHARRY, ale teraz chyba się przerzuciłam na Justina. Są tacy razem gftydejfyghj *.*

    @nicesmoothies

    OdpowiedzUsuń
  10. zanim jeszcze wyrzucę z siebie emocje powiem, że przy czytaniu poprzedniego rozdziału pomyślałam sobie że mógłby się teraz pojawić trzeci chłopak. całkowicie normalny, nie związany z całym tym przerażającym światkiem. i proszę. mówię i mam. zajęty, ale jest. chociaż wygląda na to, że to raczej tylko jakaś poboczna postać nic nie wnosząca.
    a teraz emocje.
    o żesz ja pierdolę, JAK styles się tam do cholery dostał?! i czy on chce jej coś zrobić?! czy on ma tam nóż?
    jakież to wielkie szczęście, że czytam rozdział za rozdziałem i nie muszę czekać na kolejny!

    OdpowiedzUsuń

podobał Ci się rozdział? skomentuj!